Jak można nazwać splot łańcuszka mianem Singapur? Tego nie wiedzą nawet dzisiejsi znawcy tematu, którzy od wielu dziesięcioleci zastanawiają się nad etymologią tej nazwy. Niezależnie jednak od jej pochodzenia, warto ją przeanalizować pod kątem struktury i wyglądu.
Singapur a pancerka
Każdy, kto choć raz miał do czynienia ze splotami łańcuszków, doskonale zna pancerkę (zobacz). W przypadku Singapuru ma ona nieco zmienioną formę. O ile w pancerce poszczególne ogniwa są ułożone równo względem siebie o tyle w Singapurze jest nieco inaczej. Mianowicie chodzi o to, że są one częściowo przekręcone względem osi podłużnej. Ma to niebagatelny wpływ na całość konstrukcji splotu a przez to – również na jego cechy charakterystyczne.
Wytrzymałość, czyli atut splotu
Niebagatelny wpływ na popularność Singapuru, ma oczywiście jego wytrzymałość. Jest ona porównywalna do wytrzymałości pancerki, choć drobne, wewnętrzne naprężenia mogą wpłynąć negatywnie na tą pierwszą i osłabić jej konstrukcję. Ze względu na specyficzny szyk, może ona znieść bardzo duże obciążenie, przez co wybierają ją przeważnie mężczyźni, którym zależy na wytrzymałym splocie o ciekawym designie.
Trójwymiarowość splotu
To jednak nie wszystko. W Singapurze, poszczególne sploty łańcuszków są tak umiejscowione względem siebie, że przypominają one strukturę dwóch równoległych helis DNA. I choć na pierwszy rzut oka mało kto zwraca na to uwagę, to jednak – po dłuższej analizie – można dojść do takiego wniosku. Co więcej, takie ułożenie poszczególnych ogniw sprawia, że całość „nabiera objętości”, dzięki czemu wygląda jeszcze piękniej i okazalej.
Podsumowując, Singapur jest zmienioną wersją pancerki, której podstawowa zasada została jednak zachowana. Dlatego też jest to bardzo piękny splot, urzekający zarówno swoim pięknem jak i niebagatelną wytrzymałością.